sobota, 7 września 2013

Rozdział 27

*oczami Julki*

Powoli otwierałam oczy. Moje, jakże wcześniej lekkie buty, wydawały się ciężarem nie do podniesienia. Czułam przez materiał cienkich spodenek chłód podłoża na którym się znajdowałam. Moje plecy opierały się o zimną ścianę, zapewne z kamieni. Światło nie docierało do pomieszczenia. Było zupełnie ciemno. Moja głowa bolała niemiłosiernie. Co chwila wydawało mi się że lecę w dół. Przymykając oczy na chwile prawie spadłam, lecz dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, co tak naprawdę sprawia że bolą mnie nadgarstki. Byłam przykuta z metalowego łańcucha. Powoli odzyskując czucie w palcach od rąk i nóg, ból stawał się coraz mocniejszy. Moje przerażenie prawie mnie zabijało. Czułam na dodatek wielki głód i pragnienie. Ale nie takie jak zwykle. Było ono inne. Nie wiedziałam co się w nim zmieniło. Nie wiedziałam co było różnicą, ale czułam ją. 
Nagle moim oczom zaczęły się ujawniać rysy otoczenia. Także, po chwili mogłam stwierdzić, że jestem w jakiejś murowanej piwnicy. Powoli zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, ale hałas jaki robiły stare, pordzewiałe łańcuchy był nie do zniesienia. Rozrywało mi dosłownie głowę. Gdy poczułam jak cała podłoga się trzęsie i niektóre kamienie lekko unoszą się w górę, znieruchomiałam. Usłyszałam dźwięk kluczy oraz szczęk starej kłódki i skrzyp otwieranych drzwi. Automatycznie podniosłam rękę, by zasłonić oczy przed rażącym słońcem, jednak zadałam sobie tym czynem jedynie ból.
- Hahaha…! – zaśmiał się mężczyzna, na którego właśnie zwróciłam uwagę, zamykając drzwi do celi.
Nie widziałam jego twarzy. Znów zrobiło się ciemno. Jednak nieznajomy wyciągnął zapalniczkę z kieszeni i zapali pochodnie. Poczułam się jakbym żyła w XV wieku, albo i jeszcze gorzej. Jednak wcale nie bawiło mnie to. Byłam przerażona. Nie widziałam jakie ma zamiary mój towarzysz. Gdy zapali ostatnią pochodnię, która akurat znajdowała się na ścianie naprzeciwko, mężczyzna odwrócił się i mogłam mu się dokładniej przypatrzeć.
Jego twarz była podłużna. Czarne, krótko ścięte włosy idealnie pasowały do jego brody i okularów o takim samym kolorze, osadzonych na haczykowatym nosie. Miał krótką szyję, na której zaczynał się tatuaż, ciągnący się z dół umięśnionego ciała i chowając się pod za dużą podkoszulką; porządnie zbudowane nogi i ręce, w których ściskał nóż.
Gdy to zobaczyłam, serce stanęło mi w gardle. Jednak mężczyzna nie zdawał się śpieszyć, do  - jak przypuszczam - dźgnięcia mnie nożem, co mi w tej sytuacji odpowiadało i odezwał się do mnie znudzonym głosem.
- Jestem Epifan – gdy usłyszałam jak mężczyzna mi się przedstawia poczułam… ulgę? Nie, wręcz przeciwnie. Takie okropne napięcie. Niepokój. Chyba powoli zaczynałam pragnąć, by zrobił to szybciej… By mnie zabił.
- A jak ty się słonko nazywasz? – dodał chwytając mnie za twarz i ściskając w ręce.
Coś kazało mi uciekać. Przerażenie? – Możliwe. Jednak każdy, najdrobniejszy ruch, sprawiał mi ból nie do opisania. Jak strzała wymierzona prosto w serce; jak urwanie ręki; jak pęknięcie głowy. Każda cząstka mnie chciała stąd uciec, jednak nie była w stanie.
- Spytałem jak się nazywasz? Nie będę powtarzał tego siedem tysięcy razy! – Milczałam
- NIE SŁYSZYSZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ? – krzyknął Epifan, wymierzając mi cios w policzek, tak że echo powtarzało jego słowa sześć razy.
- Samara – tym razem odpowiedziałam, bojąc się że po raz kolejny dostanę w policzek, który i tak już wystarczająco mnie piekł.

*oczami Al*

Wszystko traciło sens. Nie wiedziałam gdzie jest Julka ani Harry. Wszystko zdawało się jedną wielką niewiadomą. Jedna część mnie miała nadzieje, że policjant się mylił, druga zaś była tak zrozpaczona, że chcia łam się zabić.
Nagle przypomniało mi się coś. Opuściłam kuchnię, w której siedzieliśmy wszyscy i weszłam do pokoju Julki, otworzyłam wielką szafę, pozdejmowałam wszystkie ubrania wywalając je na łóżko. Nie znalazłam tego. Następnie wczołagałam sie pod łóżko ale znalazłam tylko stare kapcie i misia. Spojrzałam na szafę. Stał na niej duży słoń. "Tak" Pomyślałam. To jest to.
Szybko zbiegłam na dół. Chciałam się upewnić. Otworzyłam szafkę z butami tak głośno, że wszyscy na mnie spojrzeli. Nie widziałam nigdzie jej butów.
Szybko wróciłam na górę próbując ściągnąć wielkiego, pluszowego słonia rozmiarów XXL, a może nawet większego. Po stanięciu na krzesle i podskoczeniu udało mi się zwalić na dół pluszaka. Miał otwieraną buzie, dlatego wsadziłam tam rękę i poczułam to, co chciałam poczuć. Lalkę. Małą laleczkę do zabawy... zabawy ludźmi.

_____________________________________
Cześć Wam :)
Wróciłam xd
Jak już pisałam post wcześniej, bardzo Was przepraszam za moją nieobecność. Totalnie o tym zapomniałam :c
Mam nadzieje że mi wybaczycie :))
W każdym bądź razie macie kolejny rozdział :)
Wiem, że na razie nic z tego nie rozumiecie, ale chciałam żeby tak było. Żeby wzbudzić ciekawość :)
Mam nadzieje że mi sie udało xd
Kocham Was Julka ♥


czwartek, 5 września 2013

PRZEPRASZAMMMMMMMM! ;'( ♥

Jejku, wiecie co?
Najpierw tak myślałam jak dalej poprowadzić tą historie...
Następnie wyjechałam na wakacje i całkiem o tym zapomniałam :'(
Zapomniałam o blogu i wszystkim...
Serio jak dzisiaj dostałam "olśnienia" to sie popłakałam...
Tak bardzo Was przepraszam... jest mi tak strasznie głupio. Serio po prostu nie wiem co sie ze mną działo...
Wracam już teraz do Was :)
Mam nadzieje że się ucieszycie ;)
Muszę sobie jeszcze przeczytać kilka ostatnich rozdziałów i postaram się dodać kolejny do niedzieli ; **
Jeśli się na mnie nie gniewacie to skomentujcie to prosze ♥
to mi na prawdę pomoże :)
Kocham Was Julka xx

piątek, 21 czerwca 2013

DZIĘKI! =)

WOW!
Jesteście cudowni! ; *
Jest ponad 5 000 wyświetleń :D  Jestem taka szczęśliwa!
Bardzo Wam za to dziękuję ;)
Jesteście wspaniali, najlepsi i po prostu słów brakuje dla tak cudownych ludzi ♥
Kocham Was Julkaxx

piątek, 14 czerwca 2013

Przeprosiny... ♥

Na przeproszenie, dam Wam moje opowiadanie na konkurs :))
Możliwe że rozpoznacie niektóre elementy, bo były one brane z początku tego opowiadania :))
Zastanawiam się tylko czy mój genialny laptop z wirusem przypadkiem przy kopiowaniu nie ucioł jakiegoś kawałka... ;D
Jak tak, to przepraszam ; *
i życzę miłego czytania ♥ ;)


Uwaga Eleny skupiona była na małych literkach, które tworzyły wyrazy, te zdania, a one logiczną całość. Kochała to. Nic nie było w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Umiała wszystko na jutrzejszy egzamin.
- HAHAHAHAHAHA…!! – krzyczał ktoś na korytarzu
- Ej! Może trochę ciszej! – Elena wytknęła głowę z hotelowego pokoju.
- Oj może nie tak agresywnie! – krzyknął pijany chłopak.
Był nawet bardzo przystojny. Miał śliczne zielone oczy i burzę brązowych loków na głowie, ale Elena tego nie dostrzegała. Chciała zdać egzamin i ustny i pisemny.
- Zamknij się! – krzyknęła – Jest późno w nocy!
Była to prawda, 23.07 i chociaż chłopak jej nie obudził była wściekła, a nie mogła się denerwować bo wszystko zapominała.
- Nie pozwole… - powiedziała gdy zamknął drzwi i zobaczyła pytającą minę Pauli – żeby on zaprzepaścił tyle nauki. Jest początek listopada, a ja jak zdam te egzaminy to mam wakacje do końca października! – uśmiechnęła się sama do siebie.
- Nadal nie wiem jak udało ci się to zrobić – powiedziała Paula – Jest początek roku akademickiego a ty egzaminy na koniec roku będziesz zdawać!
- Dlatego nikt nie może tego zniszczyć – dodała i rzuciła się na łóżko by dalej się uczyć.

~*~

Następnego dnia w apartamencie 11, wynajmowanym przez Modesta i One Direction, Harry obudził się bardzo wcześnie. Jednak był ostatnią osobą która ostatnia wstała. Nawet menadżer zespołu zjadł już śniadanie.
- O! Dostaliśmy róże od fanek! – powiedział Harry gdy wszedł do kuchni i zobaczył śliczne, czerwone róże w flakonie, postawione na stole – SUPER! Lubie kwiatki!
- Nie – odrzekł Modest – Myślę że powinieneś je dać dziewczynom spod trójki. Wczoraj byłeś pijani i wywrzaskiwałeś różne dziwne rzeczy i trochę się wkurzyły…
- Okej! – chłopak uśmiechnął się – To ja lecę drodzy panowie – ukłonił się dla żartu i wyszedł z pokoju.
Harry szedł korytarzem i niczego się nie bał. Był pewny że spodoba się dziewczynom. Nagle z pokoju wyszła Elena, która wpadła prosto na niego. Była piękna. Miała śliczne brązowe oczy które się śmiały i można było w nich zatonąć, cudowny uśmiech oraz białe jak padający śnieg na Alasce zęby. Długie, proste brązowe włosy wśród których był biały kwiatek. Ubrana była w białą bluzkę bez ramiączek oraz krótką czarną spódnicę, która idealnie podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Jednak gdy poznała chłopaka jej uśmiech zniknął z twarzy, a które przed chwilą tak bardzo się śmiały do wszystkich patrzyły ze złością. Harry zamieszał się.
- Te kwiaty są dla ciebie – powiedział i podał jej kwiaty, jednak dziewczyna nie wzięła ich.
- A czy te kwiaty napiszą za mnie egzamin? – zapytała i nie czekając na odpowiedź minęła zdezorientowanego chłopaka, który miał motyle w brzuchu.
- Nie przejmuj się – odezwała się Paula, która wszystko obserwowała – Jest zdenerwowana bo dzisiaj ma ważny egzamin. Niedługo jej przejdzie.
- Taaaa… - powiedział zamyślony Hazza – To jest dla ciebie – wręczył blondynce bukiet – sorki za wczoraj w nocy – i puścił się biegiem korytarzem za  nieznajomą dziewczyną.
- Gdzie masz ten egzamin? – spytał gdy ją dogonił
- Daleko – odpowiedziała oschle
- Może cie podwieźć?
- Tak, oczywiście – odrzekła Lena z sarkazmem który można było wyczuć w jej głosie. Chłopakowi zrobiło się jeszcze bardziej przykro. – z chęcią się zabiję bo jesteś jeszcze pijany, albo się spóźnię czekając jak policja będzie ci mandat wypisywała. Nie mam nic lepszego do roboty. To był cel mojego życia – uśmiechnęła się ironicznie i zamknęła drzwi do taksówki, a chłopakowi pojedyncza łza spłynęła po policzku.

~*perspektywa Harry’ego*~

- Była śliczna. Jej kasztanowe oczy, jej włosy…
- Harry możesz wreszcie przestać? To jest denerwujące – spytał Niall gdy razem z chłopakami z zespołu poszliśmy na zakupy do galerii w Londynie – Gadasz o niej już od tygodnia…
- Jak ona jest…
- Tak, tak już to znamy. Jest idealna – wtrącił się Louis mówiąc ze znudzeniem.
- Ale…
- Przestań! – warknął Niall gdy znów chciałem zacząć im tłumaczyć jaka ona jest piękna – Rozumiem że ją kochasz, ale…
- To dlaczego taki jesteś? - spytałem
- Zrób coś w tym celu, a nie tylko siedzisz i nic nie robisz.
- Po pierwsze to teraz jestem na zakupach z tobą, a po drugie to…
- Ona go nie znosi – odezwał się Lou
- Dzięki za przypomnienie – mruknąłem z ironią.
- Mam pomysł – Zayn podszedł do nas i od razu wiedział o czym rozmawiamy – Skoro ci tak bardzo na niej zależy, to porozmawiaj z jej koleżankami. Może one ci pomogą.
- Dobry pomysł. – odpowiedziałem kończąc rozmowę.
”Jej koleżanki będą mówić żebym dał jej spokój. Że jestem za bardzo nachalny i natarczywy. A jeśli nie? A jeśli namówią ją do dania mi następnej szansy? Może dowiem się o niej czegoś więcej i będę wiedział jak do niej zagadać?”
Takie myśli kłębiły się w mojej głowie, głowie niepewnego chłopaka,  gdy reszta zespołu planowała jutrzejszą imprezę.

~*perspektywa Eleny*~

- Gdzie się tak szykujesz? – spytałam widząc Dominikę w stroju imprezowym.
- To ja wam nic nie mówiłam że chłopaki z jedenastki robią imprezę i mamy zaproszenie? – spytała zdziwiona dziewczyna gdy skończyła czekać swoje czarne, fale.
- Coś tam mówiłaś – odrzekła Paula
- Chłopaki z jedenastki… – mruczałam pod nosem zastanawiając się czy przypadkiem ich nie znam.
- No tak. Wiecie co? Muszę juto pójść do fryzjera żeby mi podciął grzywkę. – mówiła Dominika
- Oj weź się z tą grzywka – rzuciłam w nią poduszką
- Jak mi wchodzi do oczu…
- Będzie wam potrzebna łazienka? Bo jak nie to ja idę się szykować ? – przerwała nam Paula
- Nie będzie blondyneczko…
- Czarnuszku…
- Blondyneczko…
- Ej! Ty idź do tej łazienki, a ty powiedz mi coś o tych chłopakach z jedenastki. – przerwałam ich żenującą sprzeczkę.
- Nie wiem nic o nich…
- A jak dawali zaproszenie? – spytała zdziwiona
- Zostało ono nam przekazane przez Elkę z dwójki, bo nas wtedy w pokoju nie było. Szykuj się!
- A na którą? Do nieznajomych?
- Oj tam, nieznajomych. – mruknęła - Masz godzinę. Na osiemnastą idziemy.
Tak więc zaczęłam się szykować.

~*perspektywa Harry’ego*~

Tymczasem chłopaki razem ze mną rozwieszali i dmuchali balony w apartamencie.
- A dziewczyny z trójki będą? – spytał Liaś
- Nie dziewczyny z trójki, tylko miłość życia Hazzy i jej przyjaciółki – poprawił Liam’a Louis
- Hahaha! Bardzo śmieszne – zakpiłem. Na prawdę mnie to denerwowało. Ciągle sobie żartowali z NIEJ i uczucia którym JĄ darzę.
- Oj! Już nie naśmiewajcie się z Harry’ego – Niall udawał zatroskanego – bo się rozpłacze biedaczyna – i poczochrał mnie po głowie
- Hahahahaha! – chłopaki wybuchneli śmiechem
- Niall zostaw moje włosy! – krzyknąłem, a chłopaki ryknęli śmiechem jeszcze głośniej.
- No jak możesz tykać jego loczków? – zakpił Zayn
- Może troche ciszej bo Modest nas usłyszy? – uspokajał ich Liam
- A gdzie on jest? – spytał przerażony Niall
- Namówiliśmy go żeby miał własny pokój.
- SUPER!!!
- Nie ciesz się, ma obok nas - mruknąłem
- Jednak nie tak super… ­– entuzjazm Niall’a tak jak szybko się pojawił, to jeszcze szybciej zgasł.
- Do roboty, do roboty… - powiedział Louis i nadmuchał różowy balon.
 Gdy goście zaczęli się schodzić, sala była gotowa.
~*~
Zabawa trwała w najlepsze, jednak ja szukałem dziewczyny. Ludzie co chwila zaczepiali mnie i rwali do tańca co mnie bardzo denerwowało. Nagle ją zobaczyłem. Miała czarną sukienkę, która wyglądała jakby składała się z bluzki i ślicznej, krótkiej bardzo wystrzępionej spódniczki. Wyglądała tak pięknie, że zaparło mi dech w piersiach.
Po chwili otrząsnąłem się i ruszyłem w jej stronę:
- Hejka! – przywitałem się – I co? Podoba ci się?
- Ale co? Że tu jesteś czy impreza? – spytała
- Ta impreza jest moja – mruknąłem, nie chcąc żeby dosłyszała, ale jednak tak się nie stało
- Co? – spytała zdziwiona i nie czekając na odpowiedź wyszła z apartamentu.
Łzy stanęły mi w oczach. Poczułem ból, który mieszał się z rozpaczą, złością na bezradność i żalem.
”Czemu ona mnie tak nie lubi? Co zrobiłem źle? Dlaczego mam takiego pecha?”
Te pytania nie dawały mi spokoju.
- Harry coś się stało? – spytał mnie Louis
- Ona mnie nie cierpi!! – nie ukrywałem swoich łez oraz tego co teraz czułem – A ja ją kocham. Ona jest osobą niezwykłą. Dlaczego ja???
- Przykro mi stary – Lou poklepał mnie po plecach
- Idę się przejść. Sam. – dodałem po chwili, gdy widziałem że otwiera buzie by coś powiedzieć.
Gdy byłem koło drzwi ktoś mnie zawołał. Odwróciłem się z niechęcią. Po chwili pojawiły się obok mnie dwie dziewczyny. Jedna blondynka, koleżanka miłości mojego życia i jej towarzyszka, dziewczyna w czarnych włosach.
- My wiemy jak ci pomóc w sprawie Eleny – odezwała się ta druga – Jestem Dominika.
- A ja Paula – przedstawiła się blondi
- Eleny?
- Przecież… - zamieszały się
- Tej dziewczyny co wyszła tak? Ma na imie Elena? Ok., dzięki.
- Jeszcze nic nie zrobiłyśmy… - przerwała Domi
- Czyli wiecie co zrobić by Elena mnie pokochała?
- Nie do końca…
- Ta znaczy…?
- Wiemy co zrobić, by się wobec ciebie normalnie zachowywała, ale do miłości nikt nikogo nigdy nie zmusi.
A więc po chwili omawialiśmy nasz plan.
~*perspektywa Eleny*~
- Czemu wcześniej wyszłaś?
- Nie miałam humoru do zabawy – mruknęłam – Dobranoc! – krzyknęłam po chwili i zamknęłam się w swoim pokoju w apartamencie.

~*~

Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Był słoneczny, bezchmurny, perfekcyjny jak na Londyn dzień. Wstałam, wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i poszłam do kuchni. Po chwili dziewczyny dołączyły do mnie i usiadły przy stole.
- Ale dzisiaj pogoda… - mruknęła Dominika
- Wręcz idealna – mruknęła z ironią Paula i obie wymieniły znaczące spojrzenia myśląc że nic nie widzę.
- Mika? Paula? Co wy chcecie? Pogoda jak marzenie. Gorące słońce roziskrzone w wodzie, niebieskie niebo…
- A ty co? Na Hawajach jesteś czy jak? – sprowadziła mnie na ziemie Domi i razem z Pauliną zaczęły się smiać.
- Nie ważnie… - powiedziałam speszona po cichu – Co chcecie na śniadanie? – spytałam trochę głośniej
- BEKON!!! – krzyknęła Mika
- Będziesz gruba. – skomentowałam
- To co?
- Nie zmieścisz się w panterkę – zakpiłam. Na moje słowa Dominika zrobiła minę spłoszonej kotki, a Paulina dostała nagłego napadu śmiechu i runęła w dół wraz z krzesłem, łamiąc mu przy okazji oparcie.
~*perspektywa Pauli*~
Powoli robiło się pochmurno. Miałam nadzieję ze zacznie padać.
- Wszystko gotowe? – spytałam Miki
- Tak. Za chwile El będzie wychodzić z akademika z wynikami egzaminu, nie ma portfela ani parasolki w torebce. A i wyłącz telefon. – mruknęła

~*perspektywa Eleny*~
- Super! – mruczałam sama do siebie z ironią w głosie – Moje największe marzenie się spełniło. Idę w burzę do domu mając 3 kilometry. Nie mam parasoli ani na nią pieniędzy, ani na taksówkę… Świetnie. Przynajmniej egzamin zdałam – powiedziałam z ulgą.
- Może cię podwieźć? – usłyszałam głos z czarnego BMW. Za kierownicą siedział Harry.
- Nie dzięki – spojrzała na niego z obrzydzeniem.
- Będziesz chora.
- O mnie się nie martw – zaczynał mnie denerwować
”Co się może jeszcze dzisiaj stać???”
Jednak po chwili żałowałam że w ogóle zadałam to pytanie.
Harry podszedł do mnie i pocałował mnie w usta.
Całował tak namiętnie, czule i z pasją. Odepchnęłam go najszybciej jak tylko mogłam.
"Co on sobie do cholery myśli?! Przychodzi, przeprasza i myśli że wszystko będzie okej?!? A jakby tego było mało to jeszcze teraz mnie całuje?
Czuję do niego obrzydzenie i wstręt. Dla mnie jest on skończony. Jest patentowanym dupkiem i idiotą. Nienawidzę go. Cierpię, tak bardzo cierpię teraz przez niego.
Dlaczego ja?”

-  Jesteś totalnym idiotą! Myślisz że wszystko ci można bo jesteś jakiś Harry Styles? NIE! Uświadamiam ci to teraz. Dla mnie jesteś już nikim! Chciałabym… a z resztą to ciebie nie obchodzi…
- Co byś chciała? Powiedz. Proszę. – wyczułam nutkę nadziei w jego głosie.
- Chciałabym.. – krztusiłam się własnymi łzami – chciałabym cię nigdy nie poznać! Byłeś największym błędem mojego życia! Nie wiem za co ja cię lubiłam i byłam twoją fanką! – poniosło mnie. Harry zbladł i wyglądał jak kartka papieru. Łzy ciekły mu po policzkach. Cały się trząsł. – Nienawidzę cię. Wynoś się stąd! – łzy leciały po moich policzkach coraz gęściej. Szybko ruszyłam w stronę hotelu po skończeniu swojej ”miłej” wypowiedzi.
~*dwa dni później*~

Siedziałam z dziewczynami na kanapie w salonie. Obydwie były chore, co mnie troche śmieszyło, bo to ja spacerowałam w deszczu i jestem zdrowa w przeciwieństwie do osób które leżały zapewne pod ciepłym kocem z kubkiem gorącego kakao.
Nagle naszą grobową ciszę przerwało pukanie do drzwi. Mika wstała z kanapy i poszła otworzyć drzwi naszemu niespodziewanemu gościowi.
- Hejka! – usłyszałam czyjąś chrypkę
- Siema! – przywitała się Dominika
- Słyszałem ze jesteście chore więc przyszedłem wam pomóc – powiedział chłopak wchodząc do środka. Wtedy zobaczyłam że to Harry i aż we mnie zawrzało.
- Nie potrzebujemy twojej pomocy! Idź stąd i zabieraj ze sobą te zakupy. Tak się składa że ja jestem zdrowa i w pełni pełnosprawna, dlatego zabieraj co twoje i wynoś się!
- Ja nie mówie że nie, ale chcę ci tylko pomóc…
- Czy ty do jasnej cholery nie rozumiesz że ja nie chcę cie znać?! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!?! Co tutaj nie można rozumieć?! – krzyczałam wypychając chłopaka za drzwi.
- Gratulacje! Właśnie wyrzuciłaś nasz obiad za drzwi! – powiedziała Paula
- To może ja pójdę na zakupy… - mruknęłam
- I zrobisz obiad – dodała Paula
- Tak – powiedziałam i chciałam już wychodzić, ale zatrzymała mnie Mika pytaniem:
- Za co ty go dziewczyno tak nie lubisz?
- Yyy…. – nie wiedziałam co powiedzieć, byłam wściekła za pocałunek ale ja go wcześniej nie lubiła. Za jego uczucie do mnie? – Nie wiem… Chyba muszę go przeprosić…
- Chyba tak… - powiedziały
- To idę – powiedziałam i ruszyłam na korytarz. Gdy zamknęłam drzwi usłyszałam jeszcze głos Pauli:
- No i nici z obiadu…
~*perspektywa Harry’ego*~

Siedzę z butelką wódki nad jakąś rzeką w jakimś mieście. Wiem tylko że do tego miasta jedzie się z Londynu jakieś 2 – 3 godziny, bo tyle mniej – więcej spędziłem wczoraj za kierownicą. Nawet nie wiem gdzie mam samochód. Za to telefon ciągle mi dzwoni: Louis, Liam, Zayn, Niall, znowu Niall, Niall, Liam, Louis, Louis, Zayn…
Mój telefon odbiera miliony wiadomości na minutę. Ale żadna nie jest on NIEJ, ani nie żaden SMS. Życie dla mnie straciło sens. Miała rację. Tak jestem dupkiem. I to wielkim. Skrzywdziłem ją. Tak bardzo skrzywdziłem. Miłość mojego życia mnie nienawidzi. Może po prostu to skończyć? Tak. To byłoby najlepsze. Wstałem i weszłam na drogę obok. Doszedłem nią na most i oparłem się o balustradę. Byłą zimna. Przeszedł mnie dreszcz.
”Może tak na koniec swojego życia przeczytać choć jedną wiadomość? Zanim rzucę się w rwącą rzekę? Tak. To dobry pomysł.”
Szybko wyciągnąłem telefon który cały czas wibrował i odczytałem pierwszą lepszą wiadomość. Była od Louisa. Usiadłem już na poręczy, bo bałem się że zmienię zdanie. Jej treść była taka:

Powinieneś o nią walczyć. Porządny facet tak zrobi.
Jesteś takim facetem.
Wiem że dasz radę. Nie rób żadnych głupstw których będziesz żałował.
Wracaj szybko.
Louis xx.

”Myliłeś się Louis. Nie jestem facetem. Jestem dupkiem który spieprzył swoje życie. Żegnaj.” Odpowiedziałem w myślach.
Wystukałem szybko jeszcze jedną wiadomość do Eleny, której numer telefony podały mi jej przyjaciółki:

Już nigdy Cię nie skrzywdzę.
Pamiętaj że Cię kocham i nigdy nie przestanę.
Twój Harry.



Już miałem puszczać barierkę, która jako jedyna trzymała mnie na moście, ale usłyszałem pewien głos skierowany do mnie.
- Myślę że wszystkie błędy da się naprawić…
- Wszystkie oprócz tego. Podjąłem już decyzje…
- Tylko imię.
- Elena
- Elena… Tak… - staruszka namyślała się – Piękne imię, pewnie jak dziewczyna… Śmierć ci chłopcze nie pomoże, a jej też nie…
- Ona nie chce mnie znać…
- Zastanów się jeszcze.
- Zastanowiłem się już. – powiedziałem i puściłem się zimnej barierki która dzieliła mnie od staruszki szybko zamykając oczy…  
~*~

Siedziałam z dziewczynami w salonie, bo dowiedziałam się że nie ma Harry’ego u chłopaków. Gdy po kilku godzinach usłyszałam dźwięk swojego telefonu szybko poderwałam się z miejsca i pobiegłam po telefon. Otworzyłam wiadomość od nieznanego mi numeru i czytałam na głos:

Już nigdy Cię nie skrzywdzę.
Pamiętaj że Cię kocham i nigdy nie przestanę.
Twój Harry.

- Czy to znaczy że on…
- Nie mów tego. – mruknęła Domi
~*~

Otworzyłem oczy. Nadal byłem na moście jednak nie trzymałem się żadnej balustrady. Byłem przechylony do przodu jakbym zaraz miał spaść. Odwróciłem się. Starsza pani trzymała mnie za rękę z całej siły i wyglądała jakby za chwilę miała ją puścić. Była cała czerwona z wysiłku.
- Proszee… - wyjąkała. – dziecko drogie. – ledwo słyszałem jej głos – nie zabijaj się.
- Muszę.
- Proszę nie. Ale ta decyzja należy do ciebie. Mogę cię puścić choć tak naprawdę ty tego nie chcesz. Chcesz żyć i być szczęśliwy…
- Ale ja nie mogę być szczęśliwy!! – krzyknąłem – Nie bez niej!!!
- To idź i walcz… Nie mam siły… - jej uścisk powoli słabł.
” Co ja robię? Może ta kobieta ma rację? Może warto powalczyć? Może trzeba spróbować? Może… A jeśli nie? Spróbuję…”
Szybko chwyciłem drugą ręką barierki. Zrobiłem to w ostatniej chwili. Staruszka tylko stała i sapała.
Szybko przeszedłem przez barierkę i odprowadziłem po namowie starszą panią do domu.
Było około 17 gdy po znalezieniu samochodu i dojeździe do miasta stanąłem pod hotelem. Szedłem powoli korytarzem i bez pukania wtargnąłem do apartamentu. Od razu ktoś się na mnie rzucił. Była to… Elena? Zdziwiło mnie to.
- Tak się cieszę! – mówiła – Przepraszam za moje zachowanie, ja byłam głupia, bezuczuciowa i… - nie dałem jej dokończyć wpijając się w jej malinowe, słodkie usta. Tym razem odwzajemniła pocałunek. Całowała tak namiętnie. Mógłbym tak całą wieczność, ale jak to mówią, to co dobre szybko się kończy.
- Kocham cię – wyszeptałem jak oderwaliśmy się od siebie.
Ona tylko się uśmiechnęła i patrzyła mi głęboko w oczy gładząc delikatnie kciukiem prawej dłoni mój lewy policzek. Miałem motyle w brzuchu. Przy niej czułem się inaczej.

~*następnego dnia*~

- To co? Idziemy? – spytałem witając się z Eleną krótkim całusem
- Tak. Chodźmy.
- A gdzie?
- Zobaczysz w swoim czasie – wyszliśmy z jej domu i skierowaliśmy się w stronę mojego auta.
- A nie możemy się przejść? – usłyszałem jej głos.
- Możemy – uśmiechnąłem się do niej – ale ostrzegam. Nie jest blisko.
- Nie wierzysz we mnie?
- Jasne że wierzę – pocałowałem ją w usta. – Kocham cię.
- Wiem o tym – zaśmiała się
- A skąd? – spytałem
- Bredzisz o tym od kilku dni… - powiedziała i udawała znudzoną. Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
Szliśmy w ciszy trzymając się za rękę. Słychać było tylko stukanie jej obcasów. Cisza jednak nie była krępująca, była przyjemna. Byłem bardzo zadowolony że nikt nam nie robi zdjęć ani nic. Robiło się coraz ciemniej. Latarnie oświetlały chodnik którym szliśmy.
- W prawo – pociągnąłem ją za rękę.

~*perspektywa Eleny*~


Byłam bardzo ciekawa gdzie prowadzi mnie Harry.
- A teraz zamknij oczy.
- No nie wiem…
- Nie ufasz mi?
- A jak myślisz? – spytałam, co go trochę podirytowało. Lubiłam go drażnić.
- Myślę że tak.
- To się mylisz… no dobra, dobra. Zamykam.
Zamknęłam oczy a Harry dalej mnie prowadził. Szliśmy jakimś chodnikiem, bo słyszałam własne obcasy. Chciałam wiedzieć gdzie Harry mnie prowadzi. Myślałam że nie wytrzymam.
Kiedy chłopak pozwolił mi otworzyć oczy, to co zobaczyłam mną wstrząsnęło. Pozytywnie oczywiście.
Ciemny park. Droga ułożona ze świeczek. Mały strumyczek, nad nim mostek również ze świeczkami. Za mostkiem koc pod wielkim dębem, a na nim wielki koszyk, gitara, wino, kieliszki i oczywiście świeczki. Byłam wniebowzięta. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, przez co spytał niepewnie:
- I jak ci się podoba?
Całowałam jego usta. Zawsze kiedy to robiłam zastanawiałam się kto go nauczył tak dobrze całować. Jego ręce trzymały mnie za biodra. Ja jedna rękę wsadziłam w jego bujne loki a drugą ściskałam za ramię. Trwaliśmy w pocałunku bardzo długo. Nikt nie chciał odpuścić. Chłopak wziął mnie na ręce i przeniósł przez mostek i położył na kocu. Nie wiedziałam jak zrobił to nie oddzielając od siebie naszych ust. Ten moment mógłby trwać wieki gdyby nie… paparazzi. Zepsuli nam cały moment. Byłam strasznie wściekła. A zapowiadało się tak idealnie. Harry natychmiast oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie. Chyba zrozumiał że zaraz komuś coś zrobie, więc szybko się podniósł i podał mi rękę żebym mogła wstać. Chwyciłam ją i zaraz stałam obok niego. Szybko pobiegliśmy w stronę wyjścia z parku.

~*jakiś czas później*~


Siedziałam razem z Harry’m na pomoście nad morzem na Karaibach. Nasz związek był cudowny. Nie był taki jak inne. Był niezwykły. Teraz cieszyliśmy się sobą i chwilami dla siebie.
Był środek dnia. Słońce mocno rozgrzewało wodę jednocześnie odbijając się w niej i rażąc swoim światłem plażowiczów.
- Kocham cię – usłyszałam głos Loczka
- Ja ciebie też – mruknęłam i chciałam go pocałować ale przeszkodził nam Zayn.
- Nie ślińcie się teraz tylko chodźcie na skutery wodne!
- Na następne wakacje rezerwujemy im inny hotel – mruknął Harry
- Może lepiej inny kontynent? – zaśmiałam się
- Dobry pomysł. Trzeba go przeanalizować, a teraz chodź bo zaraz nas utłuką.
- Idę, idę. – mruknęłam i ruszyłam razem z Hazzą do naszych sześciu wariatów



____________________________________________
Podobało się Wam? Mam nadzieję że tak :))
Postaram się dodać jak najszybciej kolejny rozdział i jak tylko dostanę weny rzucę wszystko :))
Kocham Was Julkaxx ♥

PRZEPRASZAM! :'( ♥

Tak wiem.... Zawaliłam.
Myślałam że jak zrobię sobie przerwę, to wena wróci... ale jeszcze nie wróciła. Mam totalną pustkę w głowie.... :'(
Postaram się dla Was coś niedługo napisać - nie dotyczącego opowiadania, taki mały przerywnik w przeprosiny... ;*
Mam nadzieję że sie na mnie nie gniewacie :)
Byłoby mi bardzo miło, gdyby ktoś, kto ma zamiar czytać dalej bloga, dodał tu komentarz :))

A co do mojego 2 bloga... Coś się stało i nie chcą mi się dodawać kolejne posty i nic z tym nie mogę zrobić :((
Jeszcze raz Was przepraszam
Kocham Was Julkaxx ♥

czwartek, 25 kwietnia 2013

Przepraszam!

Chce Was strasznie przeprosić, ale zawieszam tego bloga... :'(
Nie mam czasu na prowadzenie go :(
Na pewno jeszcze tu wrócę i będę kontynuować opowiadanie, ale na pewno nie będzie to w najbliższym miesiącu.
Może w czerwcu? Chyba tak :)
Mam nadzieje że wtedy będę miała wiecej czasu i zapału.
Nadal Was kocham i mam nadzieję że spotkamy się tutaj w czerwcu :* <3
Jesteście niesamowici :))
Kocham Was Julka xx

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 26

Zamknęłam oczy. Chciałam żeby to nigdy się nie wydarzyło. Myślami błądziłam po wszystkich swoich marzeniach i celach... zasnęłam

~*~ 

Otworzyłam oczy. Leżałam przykryta bluzą Niall'a który nadal siedział koło ściany.
- Dzień dobry. - przywitał się pan komisarz. - Zostajecie wypuszczeni... - i zaczął tłumaczyć dlaczego.
Nie za bardzo go słuchałam byłam zbyt radosna do słuchania, Niall zerwał się z miejsca, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić wokół siebie.
- Wychodzimy! Wychodzimy! Wychodzimy!! - krzyczał uradowany a ja po chwili do niego dołączyłam.
Szliśmy powoli ulicą, zaczepiani co chwile przez fanki, wreszcie doszliśmy do mojego domu, w którym nie wiem jak, dlaczego, gdzie i wgl nic, co robili chłopaki i ich dziewczyny.
- Hejka! - krzyknęliśmy razem wchodząc do salonu.
- Gdzie wyście cały czas byli?! - naskoczyła na nas Mery. - Co robiliście przez te 2 dni?!
I zaczęło się tłumaczenie...
Następnie chłopaki wybrali jakiś film (czt. Toy Story) do oglądania, więc go oglądaliśmy, chociaż nikt nie zdawał się być nim zainteresowany. Mery bawiła się włosami Niall'a który coś jadł, Zayn czochrał swoje włosy i robił dziwne miny przeglądając się w szybie. Perrie pisała z kimś SMSy i co chwile wymieniała znaczące spojrzenia z Dan, która również SMSowała, chyba z nią. Eleonor i Lou skrobali coś  jakimś notesie cicho chichrając pod nosem, co chwila uspokajani przez Liam'a który był zainteresowany jak nikt.
Po skończenia Toy Story wszyscy podnieśli swoje dupy i ruszyli w stronę kuchni zostawiając samego Liam'a z nadzieją że będzie powtóra za 5minut, przed telewizorem.
- Ej, zastanawia mnie jedna rzecz... - zaczął Tommo,a wzsystkie oczy zwróciły się na niego.
- Jaka? - spytała Dani.
- Harry i Julka powinni już tu dawno być...
- Jak to? - spytałam równo z Pezz
- No mieli dzisiaj przylecieć... i ciągle ich nie ma.
- Może zadzwoń... - podsunął pomysł zrozpaczony Liam, wchodząc do kuchni
- Mam jakieś złe przeczucia - odezwała się El.
- Kochanie, nie gadaj głupot... - mruknął Lou i skarcił dziewczyne wzrokiem - To pewnie złudzenie.
- Nie Lou. Ja też mam takie przeczucie - powiedziałam.
Czułam się dziwnie, jakby za chwile miało się wydarzyć coś złego. Jednak wszystkie moje obawy znikły, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszyscy zerwaliśmy się z miejsca i pobiegliśmy otworzyć zakochanym. Jednak to nie byli oni. Nasz uśmiechy znikły w sekundę, a szczególnie moje i Nill'a jak zobaczyliśmy w drzwiach funkcjonariusza. Niall złapał mnie za reke i mocno ją ścisnął. Wiedziałam co myśli.
A jak nas jednak zamkną??? :C
- Dzień dobry. Jestem funkcjonariuszem policii.... - bla, bla bla "Czy on nie może przejść do rzeczy?!" - Kim są państwo dla panny Juli...

- Współlokatorami - przerwałam jego długi monolog.
- A więc dobrze... jest ktoś z państwa rodziną?
- Coś się stało?
- Jest ktoś z państwa rodziną? - powtórzył pytanie. Myślałam że gościowi coś zrobię, ale on coś wiedział wiec wolałam żeby został przy życiu.
- Ja - skłamałam - Jestem kuzynką. Nich pan mówi.
- Przy wszystkich? - spytał.
- Tak. - powiedziałam jeszcze bardziej zdenerwowana.
- A więc samolot którym leciała pani Julia rozbił się niedaleko lotniska... Nikt nie przeżył... przykro mi..
- NIE!!!!!!!!!! - wydarłam się i łzy zaczęły lać się po moich policzkach. Mówił to tak bez uczuciowo że chciałam mu coś zrobić. Poczułam ból, pustkę, chęć samobójstwa, rozpacz i wiele innych uczuć których nie potrafię opisać. Chciałam rzucić sie na policjanta, ale ktoś mnie złapał i przyciągnął do siebie. Chyba Niall.
Zamknęłam oczy. Cała sie trzęsłam. Czułam się jakbym spadał w dół. Kręciło mi się w głowie. Ktoś mną trząsł. Nie chciałam żyć...

____________________________________
Paa... dum... tss.... CDN... :D
Witam Was wszystkich. Chciałam powiedzieć ze jest mi bardzo przykro z powodu tego że dużo osób odhaczyło, że czyta bloga. Domyślam się, że to dlatego że długo nie było nic nowego. Powód jest prosty. Było tylko 6kom :((
Zastanawiam się nad zakończeniem bloga, ale na razie nie podjęłam jeszcze decyzji więc nie jest to ostatni rozdział :D
Zachęcam do komentowania i zadawania pytań bohaterom, jeśli chcecie żebym dalej prowadziła bloga, bo mam wenę co będzie dalej. I zeby nie było - nie wymuszam pozytywnych komentarzy....
I jeszcze coś. Chciałam żeby ten blog był inny niż każdy i chciałam zrobić konkurs, ale nikt chyba nie jest tym zainteresowany... szkoda :C
Kocham Was Julka xx