Na przeproszenie, dam Wam moje opowiadanie na konkurs :))
Możliwe że rozpoznacie niektóre elementy, bo były one brane z początku tego opowiadania :))
Zastanawiam się tylko czy mój genialny laptop z wirusem przypadkiem przy kopiowaniu nie ucioł jakiegoś kawałka... ;D
Jak tak, to przepraszam ; *
i życzę miłego czytania ♥ ;)
Uwaga Eleny skupiona była na małych literkach, które
tworzyły wyrazy, te zdania, a one logiczną całość. Kochała to. Nic nie było w
stanie wyprowadzić jej z równowagi. Umiała wszystko na jutrzejszy egzamin.
- HAHAHAHAHAHA…!! – krzyczał ktoś na korytarzu
- Ej! Może trochę ciszej! – Elena wytknęła głowę z hotelowego pokoju.
- Oj może nie tak agresywnie! – krzyknął pijany chłopak.
Był nawet bardzo przystojny. Miał śliczne zielone oczy i burzę brązowych loków
na głowie, ale Elena tego nie dostrzegała. Chciała zdać egzamin i ustny i
pisemny.
- Zamknij się! – krzyknęła – Jest późno w nocy!
Była to prawda, 23.07 i chociaż chłopak jej nie obudził była wściekła, a nie
mogła się denerwować bo wszystko zapominała.
- Nie pozwole… - powiedziała gdy zamknął drzwi i zobaczyła pytającą minę Pauli
– żeby on zaprzepaścił tyle nauki. Jest początek listopada, a ja jak zdam te
egzaminy to mam wakacje do końca października! – uśmiechnęła się sama do
siebie.
- Nadal nie wiem jak udało ci się to zrobić – powiedziała Paula – Jest początek
roku akademickiego a ty egzaminy na koniec roku będziesz zdawać!
- Dlatego nikt nie może tego zniszczyć – dodała i rzuciła się na łóżko by dalej
się uczyć.
~*~
Następnego dnia w apartamencie 11, wynajmowanym
przez Modesta i One Direction, Harry obudził się bardzo wcześnie. Jednak był
ostatnią osobą która ostatnia wstała. Nawet menadżer zespołu zjadł już
śniadanie.
- O! Dostaliśmy róże od fanek! – powiedział Harry gdy wszedł do kuchni i
zobaczył śliczne, czerwone róże w flakonie, postawione na stole – SUPER! Lubie
kwiatki!
- Nie – odrzekł Modest – Myślę że powinieneś je dać dziewczynom spod trójki.
Wczoraj byłeś pijani i wywrzaskiwałeś różne dziwne rzeczy i trochę się wkurzyły…
- Okej! – chłopak uśmiechnął się – To ja lecę drodzy panowie – ukłonił się dla
żartu i wyszedł z pokoju.
Harry szedł korytarzem i niczego się nie bał. Był pewny że spodoba się
dziewczynom. Nagle z pokoju wyszła Elena, która wpadła prosto na niego. Była
piękna. Miała śliczne brązowe oczy które się śmiały i można było w nich zatonąć,
cudowny uśmiech oraz białe jak padający śnieg na Alasce zęby. Długie, proste
brązowe włosy wśród których był biały kwiatek. Ubrana była w białą bluzkę bez
ramiączek oraz krótką czarną spódnicę, która idealnie podkreślała jej zgrabną
sylwetkę. Jednak gdy poznała chłopaka jej uśmiech zniknął z twarzy, a które
przed chwilą tak bardzo się śmiały do wszystkich patrzyły ze złością. Harry
zamieszał się.
- Te kwiaty są dla ciebie – powiedział i podał jej kwiaty, jednak dziewczyna
nie wzięła ich.
- A czy te kwiaty napiszą za mnie egzamin? – zapytała i nie czekając na
odpowiedź minęła zdezorientowanego chłopaka, który miał motyle w brzuchu.
- Nie przejmuj się – odezwała się Paula, która wszystko obserwowała – Jest
zdenerwowana bo dzisiaj ma ważny egzamin. Niedługo jej przejdzie.
- Taaaa… - powiedział zamyślony Hazza – To jest dla ciebie – wręczył blondynce
bukiet – sorki za wczoraj w nocy – i puścił się biegiem korytarzem za nieznajomą dziewczyną.
- Gdzie masz ten egzamin? – spytał gdy ją dogonił
- Daleko – odpowiedziała oschle
- Może cie podwieźć?
- Tak, oczywiście – odrzekła Lena z sarkazmem który można było wyczuć w jej
głosie. Chłopakowi zrobiło się jeszcze bardziej przykro. – z chęcią się zabiję
bo jesteś jeszcze pijany, albo się spóźnię czekając jak policja będzie ci
mandat wypisywała. Nie mam nic lepszego do roboty. To był cel mojego życia – uśmiechnęła
się ironicznie i zamknęła drzwi do taksówki, a chłopakowi pojedyncza łza
spłynęła po policzku.
~*perspektywa
Harry’ego*~
- Była śliczna. Jej kasztanowe oczy, jej włosy…
- Harry możesz wreszcie przestać? To jest denerwujące – spytał Niall gdy razem
z chłopakami z zespołu poszliśmy na zakupy do galerii w Londynie – Gadasz o
niej już od tygodnia…
- Jak ona jest…
- Tak, tak już to znamy. Jest idealna – wtrącił się Louis mówiąc ze znudzeniem.
- Ale…
- Przestań! – warknął Niall gdy znów chciałem zacząć im tłumaczyć jaka ona jest
piękna – Rozumiem że ją kochasz, ale…
- To dlaczego taki jesteś? - spytałem
- Zrób coś w tym celu, a nie tylko siedzisz i nic nie robisz.
- Po pierwsze to teraz jestem na zakupach z tobą, a po drugie to…
- Ona go nie znosi – odezwał się Lou
- Dzięki za przypomnienie – mruknąłem z ironią.
- Mam pomysł – Zayn podszedł do nas i od razu wiedział o czym rozmawiamy –
Skoro ci tak bardzo na niej zależy, to porozmawiaj z jej koleżankami. Może one
ci pomogą.
- Dobry pomysł. – odpowiedziałem kończąc rozmowę.
”Jej koleżanki będą mówić żebym dał jej
spokój. Że jestem za bardzo nachalny i natarczywy. A jeśli nie? A jeśli namówią
ją do dania mi następnej szansy? Może dowiem się o niej czegoś więcej i będę
wiedział jak do niej zagadać?”
Takie myśli kłębiły się w mojej głowie, głowie niepewnego chłopaka, gdy reszta zespołu planowała jutrzejszą
imprezę.
~*perspektywa
Eleny*~
- Gdzie się tak szykujesz? – spytałam widząc
Dominikę w stroju imprezowym.
- To ja wam nic nie mówiłam że chłopaki z jedenastki robią imprezę i mamy
zaproszenie? – spytała zdziwiona dziewczyna gdy skończyła czekać swoje czarne,
fale.
- Coś tam mówiłaś – odrzekła Paula
- Chłopaki z jedenastki… – mruczałam pod nosem zastanawiając się czy
przypadkiem ich nie znam.
- No tak. Wiecie co? Muszę juto pójść do fryzjera żeby mi podciął grzywkę. –
mówiła Dominika
- Oj weź się z tą grzywka – rzuciłam w nią poduszką
- Jak mi wchodzi do oczu…
- Będzie wam potrzebna łazienka? Bo jak nie to ja idę się szykować ? –
przerwała nam Paula
- Nie będzie blondyneczko…
- Czarnuszku…
- Blondyneczko…
- Ej! Ty idź do tej łazienki, a ty powiedz mi coś o tych chłopakach z
jedenastki. – przerwałam ich żenującą sprzeczkę.
- Nie wiem nic o nich…
- A jak dawali zaproszenie? – spytała zdziwiona
- Zostało ono nam przekazane przez Elkę z dwójki, bo nas wtedy w pokoju nie
było. Szykuj się!
- A na którą? Do nieznajomych?
- Oj tam, nieznajomych. – mruknęła - Masz godzinę. Na osiemnastą idziemy.
Tak więc zaczęłam się szykować.
~*perspektywa
Harry’ego*~
Tymczasem chłopaki razem ze mną rozwieszali i
dmuchali balony w apartamencie.
- A dziewczyny z trójki będą? – spytał Liaś
- Nie dziewczyny z trójki, tylko miłość życia Hazzy i jej przyjaciółki –
poprawił Liam’a Louis
- Hahaha! Bardzo śmieszne – zakpiłem. Na prawdę mnie to denerwowało. Ciągle
sobie żartowali z NIEJ i uczucia którym JĄ darzę.
- Oj! Już nie naśmiewajcie się z Harry’ego – Niall udawał zatroskanego – bo się
rozpłacze biedaczyna – i poczochrał mnie po głowie
- Hahahahaha! – chłopaki wybuchneli śmiechem
- Niall zostaw moje włosy! – krzyknąłem, a chłopaki ryknęli śmiechem jeszcze
głośniej.
- No jak możesz tykać jego loczków? – zakpił Zayn
- Może troche ciszej bo Modest nas usłyszy? – uspokajał ich Liam
- A gdzie on jest? – spytał przerażony Niall
- Namówiliśmy go żeby miał własny pokój.
- SUPER!!!
- Nie ciesz się, ma obok nas - mruknąłem
- Jednak nie tak super… – entuzjazm Niall’a tak jak szybko się pojawił, to
jeszcze szybciej zgasł.
- Do roboty, do roboty… - powiedział Louis i nadmuchał różowy balon.
Gdy goście zaczęli się schodzić, sala
była gotowa.
~*~
Zabawa trwała w najlepsze, jednak ja szukałem
dziewczyny. Ludzie co chwila zaczepiali mnie i rwali do tańca co mnie bardzo
denerwowało. Nagle ją zobaczyłem. Miała czarną sukienkę, która wyglądała jakby
składała się z bluzki i ślicznej, krótkiej bardzo wystrzępionej spódniczki.
Wyglądała tak pięknie, że zaparło mi dech w piersiach.
Po chwili otrząsnąłem się i ruszyłem w jej stronę:
- Hejka! – przywitałem się – I co? Podoba ci się?
- Ale co? Że tu jesteś czy impreza? – spytała
- Ta impreza jest moja – mruknąłem, nie chcąc żeby dosłyszała, ale jednak tak
się nie stało
- Co? – spytała zdziwiona i nie czekając na odpowiedź wyszła z apartamentu.
Łzy stanęły mi w oczach. Poczułem ból, który mieszał się z rozpaczą, złością na
bezradność i żalem.
”Czemu ona mnie tak nie lubi? Co zrobiłem
źle? Dlaczego mam takiego pecha?”
Te pytania nie dawały mi spokoju.
- Harry coś się stało? – spytał mnie Louis
- Ona mnie nie cierpi!! – nie ukrywałem swoich łez oraz tego co teraz czułem –
A ja ją kocham. Ona jest osobą niezwykłą. Dlaczego ja???
- Przykro mi stary – Lou poklepał mnie po plecach
- Idę się przejść. Sam. – dodałem po chwili, gdy widziałem że otwiera buzie by
coś powiedzieć.
Gdy byłem koło drzwi ktoś mnie zawołał. Odwróciłem się z niechęcią. Po chwili
pojawiły się obok mnie dwie dziewczyny. Jedna blondynka, koleżanka miłości
mojego życia i jej towarzyszka, dziewczyna w czarnych włosach.
- My wiemy jak ci pomóc w sprawie Eleny – odezwała się ta druga – Jestem
Dominika.
- A ja Paula – przedstawiła się blondi
- Eleny?
- Przecież… - zamieszały się
- Tej dziewczyny co wyszła tak? Ma na imie Elena? Ok., dzięki.
- Jeszcze nic nie zrobiłyśmy… - przerwała Domi
- Czyli wiecie co zrobić by Elena mnie pokochała?
- Nie do końca…
- Ta znaczy…?
- Wiemy co zrobić, by się wobec ciebie normalnie zachowywała, ale do miłości
nikt nikogo nigdy nie zmusi.
A więc po chwili omawialiśmy nasz plan.
~*perspektywa
Eleny*~
- Czemu wcześniej wyszłaś?
- Nie miałam humoru do zabawy – mruknęłam – Dobranoc! – krzyknęłam po chwili i
zamknęłam się w swoim pokoju w apartamencie.
~*~
Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Był słoneczny,
bezchmurny, perfekcyjny jak na Londyn dzień. Wstałam, wykonałam poranną
toaletę, ubrałam się i poszłam do kuchni. Po chwili dziewczyny dołączyły do
mnie i usiadły przy stole.
- Ale dzisiaj pogoda… - mruknęła Dominika
- Wręcz idealna – mruknęła z ironią Paula i obie wymieniły znaczące spojrzenia
myśląc że nic nie widzę.
- Mika? Paula? Co wy chcecie? Pogoda jak marzenie. Gorące słońce roziskrzone w
wodzie, niebieskie niebo…
- A ty co? Na Hawajach jesteś czy jak? – sprowadziła mnie na ziemie Domi i razem
z Pauliną zaczęły się smiać.
- Nie ważnie… - powiedziałam speszona po cichu – Co chcecie na śniadanie? –
spytałam trochę głośniej
- BEKON!!! – krzyknęła Mika
- Będziesz gruba. – skomentowałam
- To co?
- Nie zmieścisz się w panterkę – zakpiłam. Na moje słowa Dominika zrobiła minę
spłoszonej kotki, a Paulina dostała nagłego napadu śmiechu i runęła w dół wraz
z krzesłem, łamiąc mu przy okazji oparcie.
~*perspektywa
Pauli*~
Powoli robiło się pochmurno. Miałam nadzieję ze
zacznie padać.
- Wszystko gotowe? – spytałam Miki
- Tak. Za chwile El będzie wychodzić z akademika z wynikami egzaminu, nie ma
portfela ani parasolki w torebce. A i wyłącz telefon. – mruknęła
~*perspektywa
Eleny*~
-
Super! – mruczałam sama do siebie z ironią w głosie – Moje największe marzenie
się spełniło. Idę w burzę do domu mając 3 kilometry. Nie mam parasoli ani na
nią pieniędzy, ani na taksówkę… Świetnie. Przynajmniej egzamin zdałam –
powiedziałam z ulgą.
- Może cię podwieźć? – usłyszałam głos z czarnego BMW. Za kierownicą siedział
Harry.
- Nie dzięki – spojrzała na niego z obrzydzeniem.
- Będziesz chora.
- O mnie się nie martw – zaczynał mnie denerwować
”Co się może jeszcze dzisiaj stać???”
Jednak po chwili żałowałam że w ogóle zadałam to pytanie.
Harry podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Całował tak namiętnie, czule i z pasją. Odepchnęłam
go najszybciej jak tylko mogłam.
"Co on sobie do cholery myśli?!
Przychodzi, przeprasza i myśli że wszystko będzie okej?!? A jakby tego było
mało to jeszcze teraz mnie całuje?
Czuję do niego obrzydzenie i wstręt. Dla mnie jest on skończony. Jest
patentowanym dupkiem i idiotą. Nienawidzę go. Cierpię, tak bardzo cierpię teraz
przez niego.
Dlaczego ja?”
- Jesteś totalnym idiotą! Myślisz że
wszystko ci można bo jesteś jakiś Harry Styles? NIE! Uświadamiam ci to teraz.
Dla mnie jesteś już nikim! Chciałabym… a z resztą to ciebie nie obchodzi…
- Co byś chciała? Powiedz. Proszę. – wyczułam nutkę nadziei w jego głosie.
- Chciałabym.. – krztusiłam się własnymi łzami – chciałabym cię nigdy nie
poznać! Byłeś największym błędem mojego życia! Nie wiem za co ja cię lubiłam i
byłam twoją fanką! – poniosło mnie. Harry zbladł i wyglądał jak kartka papieru.
Łzy ciekły mu po policzkach. Cały się trząsł. – Nienawidzę cię. Wynoś się stąd!
– łzy leciały po moich policzkach coraz gęściej. Szybko ruszyłam w stronę
hotelu po skończeniu swojej ”miłej” wypowiedzi.
~*dwa dni
później*~
Siedziałam z dziewczynami na kanapie w salonie. Obydwie były chore, co mnie
troche śmieszyło, bo to ja spacerowałam w deszczu i jestem zdrowa w
przeciwieństwie do osób które leżały zapewne pod ciepłym kocem z kubkiem
gorącego kakao.
Nagle naszą grobową ciszę przerwało pukanie do drzwi. Mika wstała z kanapy i
poszła otworzyć drzwi naszemu niespodziewanemu gościowi.
- Hejka! – usłyszałam czyjąś chrypkę
- Siema! – przywitała się Dominika
- Słyszałem ze jesteście chore więc przyszedłem wam pomóc – powiedział chłopak
wchodząc do środka. Wtedy zobaczyłam że to Harry i aż we mnie zawrzało.
- Nie potrzebujemy twojej pomocy! Idź stąd i zabieraj ze sobą te zakupy. Tak
się składa że ja jestem zdrowa i w pełni pełnosprawna, dlatego zabieraj co
twoje i wynoś się!
- Ja nie mówie że nie, ale chcę ci tylko pomóc…
- Czy ty do jasnej cholery nie rozumiesz że ja nie chcę cie znać?! Nie chcę
mieć z tobą nic wspólnego!?! Co tutaj nie można rozumieć?! – krzyczałam
wypychając chłopaka za drzwi.
- Gratulacje! Właśnie wyrzuciłaś nasz obiad za drzwi! – powiedziała Paula
- To może ja pójdę na zakupy… - mruknęłam
- I zrobisz obiad – dodała Paula
- Tak – powiedziałam i chciałam już wychodzić, ale zatrzymała mnie Mika
pytaniem:
- Za co ty go dziewczyno tak nie lubisz?
- Yyy…. – nie wiedziałam co powiedzieć, byłam wściekła za pocałunek ale ja go
wcześniej nie lubiła. Za jego uczucie do mnie? – Nie wiem… Chyba muszę go
przeprosić…
- Chyba tak… - powiedziały
- To idę – powiedziałam i ruszyłam na korytarz. Gdy zamknęłam drzwi usłyszałam
jeszcze głos Pauli:
- No i nici z obiadu…
~*perspektywa
Harry’ego*~
Siedzę z
butelką wódki nad jakąś rzeką w jakimś mieście. Wiem tylko że do tego miasta
jedzie się z Londynu jakieś 2 – 3 godziny, bo tyle mniej – więcej spędziłem
wczoraj za kierownicą. Nawet nie wiem gdzie mam samochód. Za to telefon ciągle
mi dzwoni: Louis, Liam, Zayn, Niall, znowu Niall, Niall, Liam, Louis, Louis,
Zayn…
Mój telefon odbiera miliony wiadomości na minutę. Ale żadna nie jest on NIEJ,
ani nie żaden SMS. Życie dla mnie straciło sens. Miała rację. Tak jestem
dupkiem. I to wielkim. Skrzywdziłem ją. Tak bardzo skrzywdziłem. Miłość mojego
życia mnie nienawidzi. Może po prostu to skończyć? Tak. To byłoby najlepsze.
Wstałem i weszłam na drogę obok. Doszedłem nią na most i oparłem się o
balustradę. Byłą zimna. Przeszedł mnie dreszcz.
”Może tak na koniec swojego życia przeczytać
choć jedną wiadomość? Zanim rzucę się w rwącą rzekę? Tak. To dobry pomysł.”
Szybko wyciągnąłem telefon który cały czas wibrował i odczytałem pierwszą
lepszą wiadomość. Była od Louisa. Usiadłem już na poręczy, bo bałem się że
zmienię zdanie. Jej treść była taka:
Powinieneś o
nią walczyć. Porządny facet tak zrobi.
Jesteś takim facetem.
Wiem że dasz radę. Nie rób żadnych głupstw których będziesz żałował.
Wracaj szybko.
Louis xx.
”Myliłeś się Louis. Nie jestem facetem. Jestem dupkiem
który spieprzył swoje życie. Żegnaj.” Odpowiedziałem w myślach.
Wystukałem szybko jeszcze jedną wiadomość do Eleny, której numer telefony
podały mi jej przyjaciółki:
Już nigdy Cię nie skrzywdzę.
Pamiętaj że Cię kocham i nigdy nie przestanę.
Twój Harry.
Już miałem puszczać barierkę, która jako jedyna
trzymała mnie na moście, ale usłyszałem pewien głos skierowany do mnie.
- Myślę że wszystkie błędy da się naprawić…
- Wszystkie oprócz tego. Podjąłem już decyzje…
- Tylko imię.
- Elena
- Elena… Tak… - staruszka namyślała się – Piękne imię, pewnie jak dziewczyna…
Śmierć ci chłopcze nie pomoże, a jej też nie…
- Ona nie chce mnie znać…
- Zastanów się jeszcze.
- Zastanowiłem się już. – powiedziałem i puściłem się zimnej barierki która
dzieliła mnie od staruszki szybko zamykając oczy…
~*~
Siedziałam z dziewczynami w salonie, bo dowiedziałam się że nie ma Harry’ego
u chłopaków. Gdy po kilku godzinach usłyszałam dźwięk swojego telefonu szybko
poderwałam się z miejsca i pobiegłam po telefon. Otworzyłam wiadomość od
nieznanego mi numeru i czytałam na głos:
Już nigdy Cię nie skrzywdzę.
Pamiętaj że Cię kocham i nigdy nie przestanę.
Twój Harry.
- Czy to znaczy że on…
- Nie mów tego. – mruknęła Domi
~*~
Otworzyłem oczy. Nadal byłem na moście jednak nie trzymałem się żadnej
balustrady. Byłem przechylony do przodu jakbym zaraz miał spaść. Odwróciłem
się. Starsza pani trzymała mnie za rękę z całej siły i wyglądała jakby za
chwilę miała ją puścić. Była cała czerwona z wysiłku.
- Proszee… - wyjąkała. – dziecko drogie. – ledwo słyszałem jej głos – nie
zabijaj się.
- Muszę.
- Proszę nie. Ale ta decyzja należy do ciebie. Mogę cię puścić choć tak
naprawdę ty tego nie chcesz. Chcesz żyć i być szczęśliwy…
- Ale ja nie mogę być szczęśliwy!! – krzyknąłem – Nie bez niej!!!
- To idź i walcz… Nie mam siły… - jej uścisk powoli słabł.
” Co ja robię? Może ta kobieta ma rację?
Może warto powalczyć? Może trzeba spróbować? Może… A jeśli nie? Spróbuję…”
Szybko chwyciłem drugą ręką barierki. Zrobiłem to w ostatniej chwili.
Staruszka tylko stała i sapała.
Szybko przeszedłem przez barierkę i odprowadziłem po namowie starszą panią do
domu.
Było około 17 gdy po znalezieniu samochodu i dojeździe do miasta stanąłem pod
hotelem. Szedłem powoli korytarzem i bez pukania wtargnąłem do apartamentu. Od
razu ktoś się na mnie rzucił. Była to… Elena? Zdziwiło mnie to.
- Tak się cieszę! – mówiła – Przepraszam za moje zachowanie, ja byłam głupia,
bezuczuciowa i… - nie dałem jej dokończyć wpijając się w jej malinowe, słodkie
usta. Tym razem odwzajemniła pocałunek. Całowała tak namiętnie. Mógłbym tak
całą wieczność, ale jak to mówią, to co dobre szybko się kończy.
- Kocham cię – wyszeptałem jak oderwaliśmy się od siebie.
Ona tylko się uśmiechnęła i patrzyła mi głęboko w oczy gładząc delikatnie
kciukiem prawej dłoni mój lewy policzek. Miałem motyle w brzuchu. Przy niej
czułem się inaczej.
~*następnego
dnia*~
- To co?
Idziemy? – spytałem witając się z Eleną krótkim całusem
- Tak. Chodźmy.
- A gdzie?
- Zobaczysz w swoim czasie – wyszliśmy z jej domu i skierowaliśmy się w stronę
mojego auta.
- A nie możemy się przejść? – usłyszałem jej głos.
- Możemy – uśmiechnąłem się do niej – ale ostrzegam. Nie jest blisko.
- Nie wierzysz we mnie?
- Jasne że wierzę – pocałowałem ją w usta. – Kocham cię.
- Wiem o tym – zaśmiała się
- A skąd? – spytałem
- Bredzisz o tym od kilku dni… - powiedziała i udawała znudzoną. Obydwoje
wybuchnęliśmy śmiechem.
Szliśmy w ciszy trzymając się za rękę. Słychać było tylko stukanie jej obcasów.
Cisza jednak nie była krępująca, była przyjemna. Byłem bardzo zadowolony że
nikt nam nie robi zdjęć ani nic. Robiło się coraz ciemniej. Latarnie oświetlały
chodnik którym szliśmy.
- W prawo – pociągnąłem ją za rękę.
~*perspektywa Eleny*~
Byłam bardzo
ciekawa gdzie prowadzi mnie Harry.
- A teraz zamknij oczy.
- No nie wiem…
- Nie ufasz mi?
- A jak myślisz? – spytałam, co go trochę podirytowało. Lubiłam go drażnić.
- Myślę że tak.
- To się mylisz… no dobra, dobra. Zamykam.
Zamknęłam oczy a Harry dalej mnie prowadził. Szliśmy jakimś chodnikiem, bo
słyszałam własne obcasy. Chciałam wiedzieć gdzie Harry mnie prowadzi. Myślałam
że nie wytrzymam.
Kiedy chłopak pozwolił mi otworzyć oczy, to co zobaczyłam mną wstrząsnęło.
Pozytywnie oczywiście.
Ciemny park. Droga ułożona ze świeczek. Mały strumyczek, nad nim mostek również
ze świeczkami. Za mostkiem koc pod wielkim dębem, a na nim wielki koszyk,
gitara, wino, kieliszki i oczywiście świeczki. Byłam wniebowzięta. Nie byłam w
stanie nic powiedzieć, przez co spytał niepewnie:
- I jak ci się podoba?
Całowałam jego usta. Zawsze kiedy to robiłam zastanawiałam się kto go nauczył
tak dobrze całować. Jego ręce trzymały mnie za biodra. Ja jedna rękę wsadziłam
w jego bujne loki a drugą ściskałam za ramię. Trwaliśmy w pocałunku bardzo
długo. Nikt nie chciał odpuścić. Chłopak wziął mnie na ręce i przeniósł przez
mostek i położył na kocu. Nie wiedziałam jak zrobił to nie oddzielając od
siebie naszych ust. Ten moment mógłby trwać wieki gdyby nie… paparazzi. Zepsuli
nam cały moment. Byłam strasznie wściekła. A zapowiadało się tak idealnie.
Harry natychmiast oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie. Chyba zrozumiał że
zaraz komuś coś zrobie, więc szybko się podniósł i podał mi rękę żebym mogła
wstać. Chwyciłam ją i zaraz stałam obok niego. Szybko pobiegliśmy w stronę
wyjścia z parku.
~*jakiś czas później*~
Siedziałam razem z Harry’m na pomoście nad morzem na
Karaibach. Nasz związek był cudowny. Nie był taki jak inne. Był niezwykły.
Teraz cieszyliśmy się sobą i chwilami dla siebie.
Był środek dnia. Słońce mocno rozgrzewało wodę jednocześnie odbijając się w
niej i rażąc swoim światłem plażowiczów.
- Kocham cię – usłyszałam głos Loczka
- Ja ciebie też – mruknęłam i chciałam go pocałować ale przeszkodził nam Zayn.
- Nie ślińcie się teraz tylko chodźcie na skutery wodne!
- Na następne wakacje rezerwujemy im inny hotel – mruknął Harry
- Może lepiej inny kontynent? – zaśmiałam się
- Dobry pomysł. Trzeba go przeanalizować, a teraz chodź bo zaraz nas utłuką.
- Idę, idę. – mruknęłam i ruszyłam razem z Hazzą do naszych sześciu wariatów.
____________________________________________
Podobało się Wam? Mam nadzieję że tak :))
Postaram się dodać jak najszybciej kolejny rozdział i jak tylko dostanę weny rzucę wszystko :))
Kocham Was Julkaxx ♥